DABBAWALAS - obiadki na czas



 Dziś  znów post o Bombaju, ale zanim  przejdę do zasadniczego tematu,  pozwolicie, że zamieszczę kilka zdań o mieście.


Siedziba Ambanich
 Bombaj to mega  nowoczesne miasto. Jest gospodarczą i biznesową stolicą Indii.  Znajdują się tu najsłynniejsze giełdy Azji Południowej. Miasto pęka w szwach od instytucji finansowych i poważnych firm oraz korporacji, na czele z mennicą. Ceny nieruchomości i wynajmu mieszkań w eleganckiej południowej dzielnicy osiągają horrendalne ceny. Deweloperzy potrafią kupić stary kolonialny budynek za kilka milionów dolarów, po to, aby potem szybko go wyburzyć i postawić na jego miejsce apartamentowiec. Tu ma swoją siedzibę słynna rodzina Ambanich. Prywatny  175 metrowy apartamentowiec z lądowiskami  helikopterów i basenami liczy  sobie 27 pięter, gdzie każde piętro  jest wysokie na 10m.  Sześć pięter budynku to garaże, mogące pomieścić 160 samochodów.  Na ostatnich  czterech  piętrach z pięknym widokiem na Morze Arabskie znajdują się prywatne apartamenty rodziny składającej się z 6 osób- Mukesh Ambani z żoną i matką oraz trójką dzieci. Rodzinę obsługuje 600 osobowa armia ludzi, począwszy od kucharzy, pokojówek, kamerdynerów, prywatnych trenerów, fryzjerów itd. W wieżowcu jest też kino, SPA, wiszące ogrody, a nawet schron atomowy. Rezydencja  wyceniona jest bagatela, na dwa miliardy dolarów.  Mukesh Ambani- indyjski potentat, dorobił się na handlu ropą i energią.  To najdroższy dom jednorodzinny na świecie. Rezydencja Ambanich  już dziś została nazwana Taj Mahalem XXI w.
     
Ale nie zapominajmy , ze jesteśmy w Indiach, kraju ogromnych kontrastów, gdzie bogactwo miesza się z ubóstwem.  Obrazy zmieniają się jak w kalejdoskopie.  Z dzielnic luksusu w kilka chwil możemy znaleźć się w dzielnicy nędzy. Indie rządzą się własnymi prawami logiki. Trudno je nam zrozumieć. W Bombaju tak jak w każdym indyjskim mieście, nie da się uciec od biedy.  Tu wszystko jest naj, nawet  slamsy. 



Wróćmy do tematu dzisiejszego bloga, do Dabbawalas. Kimże oni są?  Mówiąc współczesnym językiem, to  dystrybutorzy lunch boxów.  Dabbawalowie są bardzo ważną częścią życia w Bombaju. Dzięki nim prawie 200 tyś osób dziennie je świeży lunch w biurach, szkołach , w urzędach. Dabbawalowie nigdy nie zawodzą swoich klientów.  Na nich można polegać jak na Zawiszy.

Dabbawalas w języku Marathi oznacza osobę, która niesie pudełko. Roznosicieli domowych obiadków jest ponad 5 tyś.  Pomysł na Dabbawala narodził się za czasów Brytyjczyków, którym nie smakowała miejscowa kuchnia.  Zorganizowali grupę ludzi, którzy dostarczali im do pracy brytyjskie posiłki przygotowane w ich domach. Brytyjczyków nie ma a system pozostał. Unikatowy  system logistyczny nie mieści się w naszych głowach. Wszystko  bez systemów komputerowych działa jak w szwajcarskim zegarku- niezawodnie. Od 120 lat nic się nie zmieniło. Pudełka na lunch zwane tiffen boxes przechodzą przez wiele rąk i podróżują wieloma środkami transportu, poczynając od kolei, rowerów a kończąc na głowie dabbawala. To nieprawdopodobne, ale wszystkie posiłki docierają do właściwego adresata o właściwej porze. O pomyłce nie ma mowy.  Żaden korek, czy monsun nie przeszkadza w rzetelnej dostawie. Takie rzeczy to tylko w Indiach.


I jak tu nie mówić , że Indie są INCREDIBLE:)))

Wszystkie zdjecia  z posta zawsze można obejrzeć w formie pokazu slajdów klikajac na jakąkolwiek  fotkę w blogu. Dziekuję i pozdrawiam Urszula


8 komentarzy:

  1. Mają Hindusi łeb na karku! Choć w tym wypadku raczej pojemniki z jedzeniem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ula świetnie się czyta Twoje wspomnienia :) Też tam byliśmy i podziwialiśmy to zjawisko, bo to rzeczywiście zjawisko, a nie po prostu roznosiciele lunchboxów. Od obejrzenia filmu "Smak curry", który w oryginale nosił tytuł "The Lunchbox" postrzegamy to w trochę romantycznym klimacie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Małgosiu. Nie widziałam tego filmu. Wiem , ze byliście w Bombaju. Indie nieustannie zaskakują. Nie byłam tam juz prawie dwa lata, chyba trzeba bedzie pomysleć o jakiejs małej wyprawie. Układając posty o Indiach smak na nie rośnie. Dziekuję

      Usuń
    2. Wcale się nie dziwimy, że smak na Indie Ci rośnie :) My tez się jeszcze kiedyś tam wybierzemy :) Film obejrzyj, koniecznie :)

      Usuń
  3. Hej Ula, nie, ten pierwszy wpis to nie ja, chociaż podobnie i ja mam problem z ustawieniem nazwy.

    A wracając do dzisiejszej prezentacji, bardzo ciekawa. Osobiście nie ogarniam takiego zbytku, bo o ile z biedy wyjścia jako takiego nie ma, to już budowanie sobie życia w takim " luksusie" na własne życzenie to czysta fanaberia, pytanie po co?

    Tego Wam właśnie zazdroszczę, ze podróżując na własną rękę macie możliwość takiego niespiesznego delektowania się wszelkimi obrazami. Ja takiego zjawiska w ogóle nawet nie zauważyłam. Zawsze szybko, w biegu, wiesz jak jest w biurem.
    Czekam na kolejne hinduskie odsłony.
    pozdrawiam
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak juz jest z wyjazdami zorganizowanymi. Szybko i często nie to co bysmy chcieli. Sama wiesz, jaki potencjał maja Indie. Ja piszac blogi o Indiach coraz bardziej tęsknie. Może jeszcze kiedyś, kto wie. Na razie mam tyle do opowiedzenia. Dzieki za przybycie. Ściskam:))

      Usuń

Copyright © PODRÓŻE Z KORDULĄ , Blogger