PALITANA- indyjska mekka dżinistów


Wiele razy zadawano nam pytanie, które miejsce w Indiach wywarło na nas największe wrażenie? Odpowiedź na nie jest bardzo trudna, zważywszy, że Indie to kraj, w którym znaleźć można wiele cudów tego Świata. W ciągu swojej bardzo długiej historii, zgromadziły taką mnogość obłędnych zabytków, że bez problemu mogłyby obdzielić nimi inne kraje, nic nie tracąc ze swojej atrakcyjności. Różnorodność  religijna, kulturowa i narodowa, sprawia, że każdy przybysz będzie tu podróżniczo usatysfakcjonowany. Jednemu najbardziej będą podobać się świątynie hinduistyczne lub buddyjskie, innego zachwycą budowle mogolskie, o charakterze islamskim. Miłośnika natury natomiast z całą pewnością oszołomi tropikalna przyroda parnego południa, czy też widok ośnieżonego Karakorum. Można by tak wyliczać bez końca, wszak Indie to przecież  kraj ogromnej różnorodności.

Ja w dzisiejszym wpisie pokuszę się jednak o odpowiedz na to trudne pytanie. Otóż może się zdziwicie, ale wśród miejsc w Indiach , które wywarły na mnie największe wrażenie, nie znalazło się słynne Taj Mahal, ani Varanasi, czy tez zabytki Old Delhi, takie jak np Czerwony Fort. Tym miejscem jest mało znany kompleks świątynny w stanie Gujarat- PALITANA

Kompleks w Palitanie uważany jest za najważniejsze miejsce dla wyznawców dżinizmu w całych Indiach. To jest ich mekka.Aby osiągnąć nirwanę, każdy prawdziwy dżinista przynajmniej raz w życiu  powinien  odwiedzić tę święta górę. Budowany przez 900 lat kompleks świątyń przyciąga do siebie niezliczone rzesze wyznawców tego systemu filozoficznego. Na samotnym wzgórzu Shatrunjaya, wybudowano ponad 800 świątyń ( różne źródła podają różne ich ilości, niektóre mówią nawet o 1000).
Palitana jest uznawana za największy kompleks świątynny w całym świecie.

Aby się do niego dostać trzeba się nieco natrudzić i pokonać, bagatela, 3500 schodów w górę, a żeby uniknąć indyjskiej spiekoty, na wzgórze należy wyruszyć przed wschodem słońca, i najlepiej w zimowych miesiącach. Wtedy trudy dotarcia są do przeżycia. My niestety byliśmy pod koniec marca i temperatury były nieznośne. Dały nam mocno w kość. 

Początek trasy wydawał się łatwy. Jednak temperatura powietrza z minuty na minutę się rozkręcała i nie ułatwiała wędrówki. Rozgrzane powietrze, tak jak w piosence Big Day, "lekko drgało tak..." Trudność tej drogi polega na tym, że trasa jest na mocno eksponowana na słońce. Cienia jest bardzo mało, a schody są dość strome. Sama świadomość, ze przed nami jest ich ponad 3 tysiace, nie poprawia samopoczucia.


Podczas całego dnia towarzyszył nam miejscowy, mocno uduchowiony przewodnik. Bardzo przeżywał spotkanie z nami. Cały czas nam opowiadał o swojej religijności, jednocześnie tak samo jak i my, kompletnie się do wejścia na wzgórze nie przygotował. Reguły podczas wspinaczki do świątyń są jasne i wyglądają tak: każdy pielgrzym przed wejściem na Wzgórze Świątynne nie powinien nic jeść,  również nie należy zabierać ze sobą żadnego jedzenia i wody. Skórzane plecaki, paski, torby, nie są tu mile widziane. Większość pielgrzymów na górę wchodzi boso lub w skarpetkach. My do tych obostrzeń podeszliśmy z pewnym dystansem. Zabraliśmy po małej butelce wody. Jak się potem okazało, należało jej zabrać przynajmniej pół plecaka !!! Nie przypuszczaliśmy, że idąc w takim upale,  nie będzie możliwości jej kupienia. W związku z tym przez cały dzień umieraliśmy z pragnienia.


Każdy szanujący się pielgrzym powinien wyposażyć się w taki kostur. Na początku trochę mi przeszkadzał, jednak pod koniec był bardzo pomocny. 

Po drodze mija się miejsca lekko zacienione, gdzie ustawione są gliniane naczynia z wodą. To jedyny moment, gdzie można odsapnąć od palącego indyjskiego słońca. Nie wyobrażam sobie co mogłoby się z nami stać, gdybyśmy, tak jak miejscowi pielgrzymi, napili się takiej wody. Sądzę, że nie obeszło by się bez szpitala.



Przed startem i w czasie całego podejścia towarzyszyli nam kulisi. Spora grupa pielgrzymów,  ze względu na wiek, czy stan zdrowia decyduje się na wynajęcie  tragarzy z nosidełkami, nazywanymi  dhooly. Palankiny są dwojakiego rodzaju. Wszystko zależy od wagi niesionego. Dla grubasów są oparte na dwóch drągach i niesione przez cztery osoby, dla chudziaków jest lżejsza wersja, z jednym drągiem niesione przez  dwóch  tragarzy. Okazało się, że i kobiety trudnią  się tym fachem. Mężczyźni np nie mogą wnosić mniszek, których tu jest sporo.



Po drodze co chwila mijały nas biegnące na bosaka w górę i w dół mniszki. Odziane od stóp do głów w białe szaty wyglądały jak duchy.


Gdy my ledwie dowlekliśmy się na górę, one tę trasę pokonują kilka razy dzienne. To wzmacnia ich wiarę. Każda z nich ma przy pasie przypiętą miotełkę, aby móc w razie potrzeby zamieść wszystkie żywe istoty napotkane na drodze. Nawet najmniejsza mróweczka nie może być rozdeptana. 


Dżinistów w Indiach jest około 5 milionów. Wyznają zasadę niekrzywdzenia żadnych stworzeń.
Dżinizm  to bardzo stara religia, naucza o przyjaźni ze wszystkimi żywymi istotami. Jej wyznawcy żyją wg 5 zasad:
👉 Ashimsa, nie krzywdź innych stworzeń. Dżiniści to wegetarianie.
👉Satyzm, nie kłam, nie krzywdź innych mówieniem nieprawdy
👉Asteya, nie kradnij
👉Brahmacharyja, nie cudzołóż, wyznawcom zabrania się swobody seksualnej
👉Aparigrapha, powstrzymaj się od posiadania. Ograniczenie dóbr materialnych.

Palitana jest tak ważnym miejscem dla wyznawców dżinizmu, że w 2014 roku  zmuszono władze stanu Gudżarat, do wprowadzenia zakazu sprzedaży i spożywania mięsa, jaj i ryb w mieście. 200 mnichów dżinijskich ogłosiło protest głodowy, grożąc że zagłodzą się na śmierć. Palitana jest jednym z dwóch wegetariańskich  miast na świecie. Zresztą stan Gudżarat jest znany z dziwnych rozporządzeń. Jest  jedynym stanem w Indiach, w którym obowiązuje całkowita prohibicja (wyjątek stanowi wyspa Diu). Powodem tego zakazu jest fakt, że właśnie w tym stanie urodził się Mahatma Gandhi. 
 

Nikt tak jak dżiniści nie dba o zwierzęta. Po drodze można spotkać wiele karmników, poidełek dla ptaków i zwierząt. Bardzo to budujący widok.


Wzgórze świątynne widoczne jest z daleka. Jest to jedyne wzniesienie na samotnej, płaskiej równinie. Zaś same Świątynie ukazują się naszym oczom dopiero, gdy pokonamy te 3500 schodów. Nagroda za trud wspinaczki jest wynagrodzona po stokroć. Widok jaki możemy oglądać  jest wręcz bajkowy.

Przystajemy aby nasycić nasze oczy tym boskim widokiem. Mocno zmęczeni i spragnieni pomału podchodzimy pod mury świątynne. I cóż widzimy?  Przed głównym wejściem, kompletnie wykończeni tragarze leżą jak nieżywi. Zbierają siły na powrotne kursy. Tym razem będą mieli dużo łatwiej.


Podobnie, jak tragarze, i my jesteśmy wykończeni. Odpoczywamy w cieniu drzew i szykujemy się na dalsze zwiedzanie. Teraz przed nami przyjemniejsza część dnia. Spacer pomiędzy poszczególnymi świątyniami, kaplicami to już sama przyjemność. Pielgrzymów tego dnia nie było zbyt dużo, wiec mogliśmy w spokoju kontemplować piękno miejsca. Gdyby jeszcze była woda w plecaku, to zostalibyśmy tu na pewno do zachodu słońca.

Architektura Palitany nieco różni się od tej, którą widzieliśmy w Ranakpurze. O niej pisałam tutaj. Ta  jest bardziej wyrazista. Wszechobecne strzeliste wieże (sikhary), różnej wysokości i różnych rozmiarów dominują i przydają jej zadziornego charakteru. Niczym górskie szczyty pną się ku niebu.


Wnętrza świątyń  dżinijskich charakteryzują się misternymi rzeźbieniami i dużą dbałością o szczegóły. W Palitanie nie są jednak tak wyrafinowane jak np w Ranakphurze. Zdobnictwo jest tutaj bardziej skromne i surowe.

W takich miejscach jak to, człowiek czuje jakby był bliżej nieba. Ogarnia go błogość, a spokój tam panujący udziela się każdemu, bez względu na wyznanie.
 
Z racji niemiłosiernego upału, zmęczenia i braku wody, wizytę na wzgórzu świątynnym musieliśmy nieco skrócić. Trzeba było mierzyć siły na zamiary. Czekało nas przecież jeszcze 3500 schodów w dół. Z bólem serca zarządziliśmy odwrót. Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na Świątynie i w drogę.

Pamiętam, jak wyruszaliśmy wcześnie rano, zarzekałam się, że to nie honor być wniesionym przez tragarzy do takiego miejsca jak Palitana. Zmęczenie jednak zrobiło swoje i powrotna droga była o wiele trudniejsza. W połowie zejścia i ja zdecydowałam się na posadzenie pupy na nosidełku. Trochę się źle z tym czułam, ale pragnienie i możliwość szybszego dotarcia do wody było tak wielkie, że wybaczyłam to sobie szybko. Ponadto doszłam do wniosku, ze taka pielgrzymka jak ta, odpuszcza wszystkie grzechy 😀.


Jeśliby stopień zmęczenia miał decydować o atrakcyjności, to Palitana wygrałaby w przedbiegach😀.Na szczęście nie to zadecydowało, że zajęła zaszczytne pierwsze miejsce. Atmosfera i piękno egzotycznych świątyń sprawiły, że właśnie Palitana okazała się jednym z najbardziej magicznych miejsc w całych Indiach. Jeśli kiedykolwiek będziecie w Gudżaracie, nie pomińcie Palitany. Jestem pewna, ze zachwyci Was w takim stopniu jak nas. 
  


7 komentarzy:

  1. Palitana to miejsce, które zapada w pamięć na zawsze. Wysiłek, jaki trzeba włożyć, żeby dotrzeć do świątyń można porównać do wejścia na trudną i niedostępną górę. W upale, bez wody siłą woli idziesz pod górę i liczysz te cholerne schody. Potem euforia na szczycie i męczące zejście z wyschniętymi ustami, a nogi włażą do tyłka. I myślisz tylko o tym, że na krańcu męczarni, w samochodzie na parkingu czeka na ciebie woda, Coca-Cola, i inne płyny ratujące życie. Niekończące się zejście... I nareszcie docierasz do raju, którym jest butelka wody!
    I dopiero później, gdy oglądasz zdjęcia, dociera do Ciebie, że byłeś w miejscu niezwykłym i tajemniczym, gdzie dociera niewielu podróżników, i tym większa jest satysfakcja! 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy w życiu, nie smakowała tak coca - cola. Niezapomniany dzień, niesamowite miejsce. Bije na głowę wielkie atrakcje Indii.

      Usuń
  2. I jeszcze jedno...
    Nasz uduchowiony przewodnik, który w życiu pił tylko czystą wodę, na dole, po powrocie, bez pytania rzucił się na butelkę Coca-Coli, którą nieopatrznie pozostawiłem bez nadzoru! 😀

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezwykłe miejsce. Nie byliśmy w Gudżaracie i wydaje się coraz bardziej kuszący. Tylko te schody. Brawa, że daliście radę wejść. Jeśli tam kiedykolwiek dotrzemy, nie zapomnę o wodzie :) Świątynie dżinijskie są niezwykłe, a sama filozofia szacunku dla zwierząt bardzo mi bliska. Na zdjęciach przy poidełkach jest dość popularny ptak - bilbil :) Widoki na okoliczny płaskowyż piękne, kompleks ogromny. Podziwiam Waszą wytrwałość i dzięki wielkie za kolejną, ciekawą odsłonę Indii :) Pozdrawiam serdecznie Was Oboje :) M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu, wiedziałam, że jeśli tylko tu zajrzysz, to odniesiesz się do poszanowania innych istot. Jest to mądra religia. Podobny szacunek czuje takze do innej religii, jaką jest Sikhizm. No i oczywiście bliski mi jest Buddyzm. Palitana jest warta wysiłku. Lepiej wtedy smakuje. Gudzarat jest bardzo ciekawym stanem. Jest mniej zadeptany przez masową turystykę. Atrakcji jest dużo. Od solnych pustyń, poprzez interesujące miasta, wsie z niezwykłymi ludźmi.. Można też odpocząć nad morzem w Diu. Byliśmy tam cały miesiąc. Niestety był to koniec marca i mocno dokuczał nam upał. Może zmobilizuje się i pokaże soliska i Park Narodowy Sasan Gir oraz trochę żyjącej tam zwierzyny. Cieszę się Małgosiu bardzo, że wpis przypadł Ci do gustu. Dziękuję i pozdrawiam Urszula

      Usuń
  4. Ula zmobilizuj się ;) Piszę tak w ogóle, nie żeby już :) Bardzo lubię czytać i oglądać wszystko, co tu pokazujesz. Indie też pokochałam. Oby udało się tam kiedyś znów polecieć. Podobnie cenię religie, które wymieniłaś. Ostatnio czytałam "Szczeliny istnienia" profesor Jolanty Brach-Czainy (niedawno zmarłej) i
    wydały mi się bardzo bliskie jej słowa "Kiedy nadchodzi śmierć, powinniśmy z wdzięcznością pomyśleć o tych wszystkich stworzeniach, które w ciągu życia zjedliśmy, bo były ofiarą służącą naszemu istnieniu. I powinniśmy modlić się do tych stworzeń. A następnym powiedzieć: jedzcie! To jest moje ciało i moja krew". Dzięki za rekomendację Gudżaratu. Bardzo ciekawy stan! Czekam na kolejne odsłony.
    p.s. Lubię też czytać komentarze Maćka, które zawsze coś nowego dodają. Pozdrawiam Was :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziekuję Małgosiu. Cóż to za trafny cytat. Nie znam profesor Czainy. Zerknęłam co o niej piszą inni i o czym pisze , stwierdzam, że książka zdecydowanie warta przeczytania. Nawet nie wiesz jak bardzo tęsknie za Indiami. Coraz częściej myślimy aby tam wrócić. Mamy wynotowanych jeszcze kilka miejsc, które warto zobaczyć. Zobaczymy jaka sytuacja będzie późną jesienią. Kto wie, może kupimy bilety? Przekaże Maćkowi, to co napisałaś o jego komentarzach. Będzie mu bardzo miło. Dziękuję w jego imieniu. Jeszcze raz pozdrawiam i życzę udanego weekendu.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © PODRÓŻE Z KORDULĄ , Blogger