CHINY- daleko od szosy

 Wyobrażenia z rzeczywistością często się rozbiegają I tak było z moją pierwszą wizytą w Chinach. Podróż przyniosła lekkie rozczarowanie. Szukałam bezowocnie " Nine Million Bicycles  in Beijing", Chińczyków w tradycyjnych kapeluszach brodzących po kolana  w wodzie  na polach ryżowych oraz klimatów jak z filmów Zhang Yimoua. Choć zobaczyłam niezliczoną ilość wybitnych zabytków , wpisanych często na listę UNESCO, nowoczesnych miast z Pekinem, Szanghajem na czele, nie znalazłam niestety tego, o czym marzyłam.  Zobaczyłam Chiny, jakie oglądają wszyscy turyści , którzy przyjeżdzają po raz pierwszy  do tego kraju. Cały czas  marzyłam jednak o Chinach  z dala od utartych szlaków, od wielkich aglomeracji i masowej turystyki.  Postanowiłam  pojechać do Chin jeszcze raz  w poszukiwaniu tego , czego nie zobaczyłam za pierwszym razem.

Odwiedziłam prowincję Yunnan i Guizhou, w których pełno jest spokojnych miasteczek i zagubionych wśród pól ryżowych wsi z zaskakującym bogactwem kulturowym i etnicznym. Była to niezapomniana podróż  w czasie, podczas której miałam  okazję zobaczyć  jak wyglądały i żyły kiedyś Chiny. Dziś chce Was zabrać do prowincji Guizhou i pokazać jak wygląda tradycyjna chińska wieś tego rejonu Chin, jak żyja tam  zwykli  ludzie , jak wyglądają , co jedzą.

 Podczas całej tej podróży towarzyszyła nam prawdziwie chińska pogoda Chmury nisko zawieszone pętały się po okolicznych  górach , z których co chwila padało. Miało to swój niepowtarzalny  urok.

Wjeżdżamy na tereny zamieszkałe przez ludność mniejszości etnicznej DONG, liczącej ok 2,5 mln. ludzi. Chiny to mieszanka mniejszości narodowych . Jest ich tu ponad 50. Dong znani są z wysokiej umiejętności ciesielskich. Tworzą wyjątkową architekturę. Ludowa sztuka budowania mostów  zauważalna jest tu w każdej prawie wsi. Zadaszone mosty to prawdziwe dzieła sztuki. Dongowie nazywają je Mostami  Wiatru i Deszczu.Oprócz celów praktycznych pełnia tez rolę świątyń poświęconych duchom rzek.  Ten , który tu widzicie poniżej  Chenyang w Sanjiang był najpiękniejszy. Ma 165m długości, pokryty jest gontem. Wielopoziomowe pawilony podobne do  pagód  robią wrażenie. Wszystko przyozdobione jest misternie wykonanymi rzeźbami.

Dongowie to świetni cieśle. Aby w pełni ocenić ich kunszt koniecznie trzeba odwiedzić wioskę Zhao Xing, uważaną za najpiękniejszą. I nie ma tu grama przesady . Wiocha jest niezwykła. Jej drewniana zabudowa  jest jak scenografia do filmu. Brak surowców kamiennych wpłynął na opanowanie do perfekcji przez miejscowych sztuki budowania  wszelkich budowli z drewna, bez użycia gwoździ.

Domy zbudowane z drewna świerkowego mają z reguły dwie lub trzy kondygnacje.Te stojące na stromych zboczach bądź brzegu rzeki wsparte są na belkach. Ludzie mieszkają na wyższych pietrach. Parter przeznaczony jest  dla zwierząt domowych i np drewna na opał. Był listopad , wszędzie suszyły się  wiązki ryżu.

Drugą z charakterystycznych cech wiosek Dongów są wieże bębnowe (drum towers) . Spotkania i liczne uroczystości odbywają się przed tymi właśnie wieżami. Wioskę Zhao Xing zamieszkuje pięć rodów  i każdy z nich ma swoja Wieżę Bębnów. Poszczególne rody  rywalizują wręcz w budowie najładniejszych  wież i mostów.

Okolica wioski Zhao Xing wgląda  jak w moich wyobrażeniach o Chinach. Okoliczne pola ryżowe schodzą kaskadowo w doliny. Całe powierzchnie zboczy pokryte są poletkami ryżowymi. Rosnący wszędzie ryż stanowi podstawę diety Chińczyków. Tajony na sposób chiński, tak żeby był lepki, jedzony jest z peklowanymi warzywami. Życie we wsi kręci się wokół ryżu.

Transportuje się go w taki oto oryginalny  sposób. Przyznacie, ze egzotyczny to obrazek. Większość , jeśli nie cała wieś  zaangażowana byłą przy żniwach.

A oto jak wygląda główna ulica we wsi. Uważam , ze bardzo miejsko. Znajdują się przy niej liczne małe sklepiki, jadłodajnie. Na chodnikach  od rana  rozkładają się liczni sprzedawcy warzyw , owoców, mięsa i jeszcze Bóg raczy wiedzieć czego.

Głównym pożywieniem ludności Dong jest oczywiście ryż. Ale jadają również mięso. Przysmakiem są szczury i psy, które jada się w ważne święta. A to jedna z ciekawostek, szczurołap uważany jest tutaj za myśliwego.  Ludność Dong obchodzi mnóstwo świat. Jednym z dziwnych świat jest np Święto Ogórka. Oglądanie życia zwykłych ludzi  jest niezwykle ekscytujące. Tu każdy jet inny , każdy wyjątkowy. 
Najciekawsi są ludzie z bagażem życiowych doświadczeń wymalowanym na twarzach,  Nie da się przejść obok nich obojętnie. Zawsze zwracają moja uwagę.

Chińczycy uwielbiają wszelkie gry. Znani są z zamiłowania do hazardu. W każdej wsi  widoczek grających chłopów nie dziwi. Ciekawymi kartami grali, nieprawdaż? A po kartach spokojnie można popykać fajkę. To tez częsty tam widok.

Główne place okupowane są  przez starszyznę wioski.Zwróćcie uwagę na ich obuwie. Całe wsie chodzą w jednakowym. Ulubionym kolorem jest zielony. Zielone trampki a na głowach zielone uszanki. 

Dongowie mają szereg ciekawych zwyczajów. Warto o nich wspomnieć.Np. osoba, która pierwsza przekracza próg domu, gdzie własnie urodziło sie dziecko będzie mieć największy wpływ  na jego życie. Raczki małego dziecka  są wiązane by zapobiec kradzieży w dorosłym życiu. Najlepszą porą  na wprowadzenie się do nowego domu  to noc, gdy wioska już śpi. Nie należy budować nowego domu krótko po śmierci  sąsiada. Główne wejście do domostw nie powinno być położone  bezpośrednio naprzeciw siebie , by uniknąć kłótni. Kiedy tylko urodzi się dziecko, rodzice sadzą dla niego drzewka świerku. Kiedy dziecko osiągnie 18 lat i wychodzi za mąż( żeni się), świerki  są ścinane by wybudować z nich dom dla Pana  Młodego lub Panny Młodej. Z tego powodu te drzewa nazywane są również  osiemnastoletnimi drzewami.

Przed przyjazdem w ten rejon Chin przewertowałam wiele przewodników, książek. Myślałam, że wiem dużo. Jakże się myliłam. Rzeczywistość przerosła  wyobrażenie  . Nasz pobyt we wsi Zhao Xing  był pełen atrakcji. Zobaczyliśmy jak żyją prości ludzie, jak pięknie kultywują swe tradycje. Spaliśmy w starym domu lekko zmodernizowanym , przystosowanym dla potrzeb przyjezdnych. Wieczorem na werandzie gospodarz zapalał lampiony, a my siedząc w wygodnych wiklinowych fotelach  delektowaliśmy się widokiem , którego za chwile może już nie być.
Marzenia o zobaczeniu Chin , które odchodzą w niepamięć  spełniło się

Prowincja Guizhou kryje wiele takich wsi i miasteczek. W następnym poście , do którego już dziś zapraszam  pokażę jak wyglądają  i żyją ludzie z kolejnej grupy etnicznej . A będzie to mniejszość  Miao.

2 komentarze:

  1. Dobrze, że wybrałaś się do Chin po raz drugi. Architektura tu jest zachwycająca. Zbiory ryżu tylko dodają uroku. Bardzo ciekawe portrety, ale Ty jesteś zdolną fotografką. Jestem ciekawa dalszej relacji :) M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Małgosiu za te fotografkę. Powiedziałabym bardziej,nienasyconą. Zawsze mi mało. Zastanawiam się czasem, czy zdołam to wszystko zebrać w logiczne całości. Ale teraz mając bloga muszę stać się bardziej systematyczna.

      Usuń

Copyright © PODRÓŻE Z KORDULĄ , Blogger