SEUL- HISTORYCZNIE

Seul to sędziwe miasto, o barwnej 600-letniej historii i nieustannie zmieniającym się krajobrazie w którym harmonijnie stapiają się umiłowanie tradycji i nowoczesność. Dziś chcę Wam pokazać własnie Seul od strony historycznej. Zapraszam zatem do  Pałacu Wielce Błogosławionego przez niebiosa.  Piękna ma nazwę nieprawdaż?  Taką nazwę chyba łatwiej zapamiętać niż GYEONGBOKGUNG.  Zajrzymy także do  obiecanej w poprzednim wpisie świątyni buddyjskiej.

W drodze do głównej dzisiejszej atrakcji zajrzeliśmy do ładnej  Światyni Buddyjskiej o dziwnej nazwie Yogye Sa. Przy głównym wejściu do świątyni wyczarowano takie oto chryzantemowe drzewko.


 Jogye Sa  nazywana jest twarzą koreańskiego Buddyzmu. Świątynia odegrała znaczącą rolę podczas okupacji japońskiej. Mnisi z Jogye  na terenie światyni  przechowywali ważne skarby koreańskiego  buddyzmu.

Główny budynek w kompleksie  zawsze wypełniony jest dźwiękami modlitwy. Można skryć się tam przed odgłosami  współczesnego świata.  Dlatego tak  bardzo lubię atmosferę świątyń buddyjskich.
Na terenie świątynnym znajdują się odpowiedniki Polskiego Dębu Bartek-  500 letnie drzewo. A to jego fragment. Udekorowany kolorowymi lampionami wygląda pięknie. Koreański Buddyzm to 1700 lat historii


Ruszamy dalej. W samym sercu miasta na ogromnym placu Gwanghwamun stoi pomnik  króla Sejong,  któremu Koreańczycy zawdzięczają bardzo wiele. Największym osiągnięciem króla było z pewnością opracowanie i wprowadzenie w życie alfabetu zwanego hangul - wcześniej do zapisu koreańskich słów używano znaków chińskich.

Po spacerze dookoła placu, swoje kroki  skierowaliśmy  pod bramę pałacu Gyeongbokgung, przez wielu uznawanych za serce Seulu.  Zdecydowanie się z tym zgadzam. Pierwsze spojrzenie na Pałac. Brama  z pieknymi wzgórzami w tle kontrastuje z  nowoczesnym centrum i   budynkami po bokach placu.

 Teren pałacu jest bardzo rozległy i mocno przestrzenny. Ale nie  zawsze tak było.  Kiedyś znajdowało się tu o wiele więcej budowli. Zwróćcie uwagę na te górę za plecami pałacu. 
 To Bugaksan , strzegła siedziby królów od północy .


Budowę pałacu zaczęto w 1395 roku. Od tego czasu  cały czas go rozbudowywano. Tak było aż do czasów, kiedy to Japończycy podczas swojej tam inwazji  postanowili go doszczętnie zniszczyć. A było to pod koniec XVI w. Zgliszcza przez kilkaset lat straszyły w centrum Seulu. Dopiero w XIX w przystąpiono do  odbudowy. Odbudowano wtedy aż  330 budynków.



To co widzicie poniżej to  Hala Tronowa. To tu cesarz przyjmował wszelakie delegacje.

 Korea tak jak Polska nie miała szczęścia do sąsiadów. Utrapieniem koreańskim byli Japończycy. Korea była pod okupacją japońską przez 35 lat. Od 1910 do 1945 roku. W tym czasie Pałac  znów zrównano z ziemią.  Ponad 90% budynków  uległo zniszczeniu. A  na terenie Pałacu wybudowano  ogromny Budynek Rządowy  nowych  Władz .  Jak widać Władza może wszystko.  Teraz i my tego doświadczamy, eh. Wszystko co teraz oglądamy na terenie Pałacu jest doskonałą rekonstrukcją.  Odbudowano jedynie około 40% z budynków, które były pierwotną częścią kompleksu

 Czas teraz na spotkania z uroczymi Koreańczykami   a własciwie Koreankami. Wszyscy znamy ich pasję fotografowania. My też nie byliśmy w tym względzie gorsi od nich, haha:)



 Spacer po terenach pałacowych w porze jesiennej dostarcza wielu doznań estetycznych.
Na tyłach Pałacu znajduje się piękny ogród . W przeszłości służył jako ogród konkubin. Musze przyznać, że pomimo tłumów jakie odwiedzają Pałac, można bez trudu znaleźć  miejsce    idealne na relaks.



Zwłaszcza jak pogoda dopisuje.  Nam się udało. Warto zwrócić uwagę na detale, te na dachach. Figurki te zwane są  japsang  i oprócz funkcji dekoracyjnej, mają także ochronić budynek przed złymi duchami.

Obok Pałacu  jest odtworzona koreańska wioska. Jest częścią muzeum Etnograficznego. Spędzamy tu kilka uroczych chwil. Można się poczuć jak   w czasach, kiedy Seul miał niską zabudowę, typowa dla tej części Azji.  Klimacik jak z filmu.




Naszemu zwiedzaniu towarzyszyła  spora gromadka dzieci  szkolnych. Przyszli tu pewnie w ramach lekcji historii. Każdy wyposażony był w mały aparacik fotograficzny.  Nie ma się co dziwić, że potem  , jak dorosną  są owładnięci  fotografowaniem wszystkiego i wszystkich. Ten kto spotkał grupy Koreańczyków, wie, że   muszą mieć wszystko  sfotografowane.Ale przeciez nie to decyduje jacy oni naprawdę są.  Zbyt mało o nich wiemy. My spotkaliśmy się z samymi serdecznościami z ich strony, miłymi uśmiechami , bezinteresowną pomocą.  Czuliśmy się tam  jak u siebie w domu, a nawet lepiej.


 Spacer po pałacu Gueongbokung  jest obowiązkowym punktem programu zwiedzania Seulu. Koniecznie sobie trzeba zarezerwować co najmniej dwie godziny . Z pewnością nie będziecie żałować.



2 komentarze:

  1. Niesamowite, że tak wiele odbudowano. Detale budowli zachwycają. Podoba mi się również skansen. Trafiliście na piękną pogodę, a oglądanie tego wszystkiego jesienią ma podwójny urok. Bardzo ciekawe i urokliwe miejsca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seul nas zaskoczył swymi zabytkami, ludźmi, jedzeniem a nawet pogodą.Był jeden z udanych wyjazdów.

      Usuń

Copyright © PODRÓŻE Z KORDULĄ , Blogger