AMRITSAR- w świętym mieście Sikhów



Pełni wrażeń po ceremonii opuszczenia flag na granicy indyjsko-pakistańskiej tutaj udaliśmy się w drogę powrotną do Amritsaru. Czekał tam na nas pokój hotelowy i prysznic, o którym marzyłam cały dzień. Jednak nasze myśli ciągle krążyły wokół Złotej Świątyni i pomimo dużego zmęczenia, zdecydowaliśmy, że jeszcze tego dnia a właściwie nocy musimy ją odwiedzić. Nigdy nie darowałabym sobie, że przepuściłam okazję ujrzenia jej w nocnej scenerii. Nasz kierowca był na tyle miły, że zawiózł nas  prawie pod jej bramy, z deklaracją, że poczeka tyle ile będzie trzeba. Było już zupełnie ciemno. Weszliśmy jedną z bram i widok jaki ujrzeliśmy zaskoczył nas kompletnie. Stanęliśmy jak wryci. Złote światło bijące od Świątyni sprawiło, ze poczuliśmy się jak w zaczarowanym, nierealnym świecie Baśni. Stała pośrodku jeziora i jak nadobna panna przeglądała się w jego niezmąconym lustrze. Blask bijący od niej rozlewał się wodzie, tworząc kolorowe miraże. Po wodzie niósł się głos kapłana i muzyków recytujących wersy ze Świętej Księgi Sikhów. Od razu pomysleliśmy, że musimy choć na chwile zajrzeć do środka. Ustawiliśmy się w kolejce razem z pielgrzymami. Czasu mieliśmy mało, bo uroczystości i czytanie księgi trwają do 22. Potem na noc księga przenoszona jest do innej świątyni, aby przed wschodem słońca znów powrócić do Gurudwary. Atmosfera jaka tam panuje, szczególnie właśnie w nocy jest nie do opisania.

Żeby dokładnie obejrzeć i w pełni poczuć szczególną atmosferę tego miejsca, trzeba poświęcić mu dużo więcej czasu, co najmniej kilka godzin. My z racji tego, ze było już dość  późno, a nasze zmęczone ciała domagały się odpoczynku, postanowiliśmy, że resztę wrażeń zostawiamy sobie na następny dzień.

Następnego dnia z samego rana z wielką niecierpliwością ruszyliśmy w stronę Harimandir Sahib, bo tak w oryginale brzmi jej nazwa. Sam Amritsar, gdyby w nim nie było Złotej Świątyni nie zwracałby na siebie uwagi turystów. Niczym szczególnym się nie wyróżnia. Ulice prowadzące do światyni pełne są typowych indyjskich obrazków. Duży ruch, dużo kurzu, trochę typowego bałaganu, mnóstwo ludzi jak w całych Indiach. Ale jest jedno ale. Jak dobrze przyjrzymy się męskiej części przechodniów, to stwierdzimy, że jednak jej większa część wygląda nieco inaczej. Sikhowie, bo mowa tu o nich, są charakterystyczni. Bardzo łatwo ich rozpoznać. Na głowach mają zawiązane ciasno turbany. Przy czole wygląda to jakby turban zawiązany był z dwóch osobnych kawałków sukna. Zupełnie inaczej niż u mężczyzn z Rajastanu. Turbany są w różnych kolorach czarne, niebieskie, pomarańczowe, białe, żółte. Noszenie jest ich religijnym obowiązkiem, Nigdy ich nie zdejmują. Pod nimi skrywają włosy, których tez nigdy nie obcinają. Nawet w czasie wojen, w Armii Brytyjskiej byli zwolnieni z obowiązku noszenia hełmów. Ich twarze zdobią nierzadko gęste wąsy i brody. Na dodatek są wspaniałymi ludźmi.



Do środka najbardziej podziwianej Gurudwary w całych Indiach prowadzi biała szeroka brama. Zanim jednak na dobre wejdzie się na teren kompleksu świątynnego trzeba w bezpłatnej szatni zdjąć buty i skarpety, po czym założyć nakrycie głowy( jest to prosta chustka, można ją kupić na każdym kroku) i przejść przez płytka sadzawkę w celu rytualnego umycia nóg. Należy także obmyć ręce.


Złota Świątynia jest najświętszym przybytkiem Sikhów. Jest ona tym, czym dla Muzułmanów Mekka, Żydów Jerozolima czy Chrześcijan Watykan. Jest najważniejszym miejscem kultu i celem licznych pielgrzymek każdego Sikha. Każdy Sikh pragnie przynajmniej raz w życiu odwiedzić Złotą Świątynię Ale nie tylko oni tu lgną. Często odwiedzają ją wyznawcy innych religii. Wszyscy czują się tu jak u siebie. Z czego to wynika? Ano z wyjątkowości tej religii. Równość ma dla Sikhów ogromne znaczenie. Nie ma znaczenia czy ktoś jest z niższej kasty, czy tez jest innego wyznania. Płeć, kolor skóry nie decydują, że ktoś jest gorszy.


Sikhizm jest religią, bliską moim poglądom. Warto o niej wspomnieć w kilku zdaniach. 
Tę stosunkowo młoda religia stworzył Guru Nanak w XVI w. Dużo podróżował i dzięki zdobytemu doświadczeniu, doszedł do wniosku, że Boga nie można znaleźć ani w Koranie ani w Świętych Księgach Hinduizmu. Nie mogąc zaakceptować kastowości Hinduizmu i braku islamskiej tolerancji, Guru znalazł rozwiązanie. "Jeden Bóg dla wszystkich bogatych i biednych, bez ludzkich hierarchów czy duchowieństwa, bez bożków". Uważał, że Boga można kochać nazywając go jak tylko komu pasuje. Może być nim Allah, Jahwe, Kryszna itp. Jest to religia praktyczna, pełna nadziei i optymizmu. Dlatego tak głęboko przemawia do mnie:)))) No i jak tu nie mówić, ze podróże kształcą i uczą tolerancji.

O tym, że ta religia jest szczególna, przyjazna każdemu, świadczyć może choćby to zdjęcie powyżej. Otóż czy znacie wiele takich świątyń, do których zamiast wspinać się do ołtarza, schody do niej prowadzą w dół? Do świątyni prowadzą także cztery bramy, co świadczy o otwartości do wszystkich ludzi, niezależnie od religii jaką wyznają i skąd pochodzą.

Historia Świątyni sięga  czasów bardzo odległych. Nad cichym jeziorkiem, na którym teraz stoi Złota Świątynia często medytowali mędrcy,  prawdopodobnie nawet sam Budda. Guru Nanak, założyciel religii Sikhów również wybrał sobie to miejsce na medytacje i świątynię. Pierwotnie świątynia była prostą konstrukcją bez zbędnych dekoracji. Obecnie jest prawie cała ze złota.  Ale czy naprawdę jest złota? Przewodniki podają, że kopuły są z miedzi pokryte warstwą złota, dół z kolei to bogato rzeźbiony biały marmur z motywami islamskimi, czyli roślinnymi. Ostatni jej remont wykonano w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Zużyto 500 kg czystego złota, o wartości, bagatela ok 1,5 mld $. Jest  to doskonałe połączenie architektury islamskiej z hinduską, tak jak religia, która  potrafiła połączyć zasady wiary dwóch zupełnie odmiennych religii.







Kiedy zejdzie się schodami  nad brzeg jeziora, nic nie zachęca do siadania. Wszyscy pielgrzymi  poruszają się wokół jeziora zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Taki spacer kojąco działa na zmęczone głowy zagonionego Europejczyka


Tu  ma się wrażenie, że wszyscy są jakby z innego, lepszego świata. Uśmiechają się do siebie, nie spieszą się, pięknie oddają się rozmyślaniom, modlitwom , medytacjom. Z łatwością i radością nawiązują rozmowę z obcymi. W tym bardzo gościnnym miejscu ma się wrażenie, że wielu przychodzi tu  najzwyczajniej odpocząć. Jedynie ciągle towarzysząca temu miejscu  mistyczna muzyka i hymny ze Złotej Księgi. "Czegokolwiek potrzebujesz od Boga, on ci to da", świadczy, że jesteśmy w świątyni. 





Tak przechadzając się po białej, marmurowej ścieżce okalającej święty staw (Amrit Sarowar), nie można oprzeć się wrażeniu, że życie świątyni, choć pełne ruchu i gwaru, tchnie spokojem i duchowością. Można bez końca przyglądać się zachowaniom Sikhów. Jedni z uwielbieniem  spoglądają w stronę świątyni i w skupieniu oddają się kontemplacji, jeszcze inni dokonują rytualnych kąpieli w basenie, które maja im przynieść oczyszczenie, a nawet uzdrowić.



W świątyni nie sposób nie zauważyć jej strażników. Wszędzie ich pełno. Wyglądają jak z innej epoki, jak statyści z filmu o dawnych Indiach . Są jaskrawo ubrani , na głowach maja równie jaskrawe turbany a na szyjach mocno pomarańczowe szaliki. W rękach trzymają  coś w rodzaju dzidy. Prezentują się wyjątkowo na tle białych marmurowych ścian.

Choć wyglądają na groźnych, są nad wyraz mili. Z ochotą pozują do zdjęć. 
Zwiedzając Złotą Świątynie, koniecznie trzeba tez zajrzeć do sikhijskiej kuchni. Jest to bowiem największa charytatywna kuchnia świata. We wszystkich świątyniach tej religii, znajdziemy langar , czyli kuchnię, która jest otwarta całą dobę dla każdego pielgrzyma. Sikh, bez względu na wykonywany zawód, chętnie podejmuje się siekania cebuli, czy obieranie ogórków. Chętnych do pomocy nie brakuje. Całą pracę wykonują tylko ochotnicy. I już tu wychodzi jedna z ich cech, z jakich powinni być dumni. A jest nią pomaganie innym. Kuchnia przygotowuje przez całą dobę darmowe posiłki, które finansowane są z jednej dziesiątej dochodu, którą każdy Sikh przeznacza na działalność dobroczynną.


Codziennie przygotowuje się prawdopodobnie 50 tyś posiłków, a w weekendy dwukrotnie więcej. Logistycznie wszystko jest perfekcyjnie dopracowane. Każdy pielgrzym otrzymuje okrągły metalowy talerz, miskę oraz łyżkę. Potem wchodzi do jadłodajnie i siada w jednym z rzędów, gdzie czeka na wolontariusza, który z metalowego wiadra wielką chochlą nakłada dala z ciapatem. Posiłki są proste ale smaczne. Ten słynny ciapat i dal( danie z soczewicy) smakuje jak nigdzie indziej. My też dołączyliśmy do pielgrzymów i wspólnie z nimi zjedliśmy. Wszyscy, wszystko zjadają. Nie wypada nic zostawić.


A gdy zajrzeliśmy do kuchni, gdzie waży się dal, pozwolono nam nawet zamieszać w garnkach.
 


Kuchnia mieści się w kilku pomieszczeniach. W jednym gotuje się dal, w innym wyrabia się ciasto na ciapaty, a jeszcze gdzie indziej lepi się placki i je piecze. Oglądanie takich miejsc daje wyobrażenie, jak funkcjonuje cała ta cudowna charytatywna machina. Tu nikt nie myśli o zapłacie, doskonale natomiast wie, że pomagając innym, doskonali siebie.
 

W świątyni nie tylko można za darmo zjeść, ale także można za darmo przenocować. A jeśli bezpłatne dormitoria są zajęte, a tak z reguły jest, można przespać się na dziedzińcu na specjalnych matach. Powiedzcie, czy w naszych kościołach byłoby to możliwe? Trzeba przyznać, że charytatywność Sikhów robi wrażenie. Właśnie ta dobroczynność tak bardzo mnie urzekła w Sikhach.

Śmiem nawet twierdzić, że zawładnęli moim sercem  bez reszty. Sikhowie są inni niż reszta Hindusów. Zawsze mili, uczynni, uczciwi, tolerancyjni i przemili. Dlatego może i  Złota Świątynia, nie licząc aspektu estetycznego, robi takie piorunujące wrażenie, zwłaszcza na przybyszach z dalekich krajów. Czuć tam szeroko rozumianą tolerancję, której tak teraz u nas w kraju brakuje, gościnność i przyjazną atmosferę. To wszystko nie może nie oczarować każdego kto tam zawita. Nie wiem czy ze wszystkich świątyń jakie widziałam w Indiach, ta nie zrobiła na mnie największego wrażenia.

Wracanie do miejsc po latach, choćby właśnie w taki sposób jak pisanie postów na blogu, daje wielką radość. Cieszę się, że mogłam przeżyć to jeszcze raz. Zapraszam naturalnie na kolejny wpis.

Następnego dnia  z żalem opuściliśmy Amritsar i stan Penjab aby wyruszyć w kierunku Himachal Pradesh i Dharamsali,. A tam czekały na nas już totalnie odmienne klimaty.








                                                     


 

9 komentarzy:

  1. Ula, wspaniała relacja. Mnie też Sikhowie totalnie zauroczyli, bo w Delhi zwiedzałam ich świątynię, też byliśmy w kuchni, też się kapali, to wszystko był taki szok, że aż trudno w to w ogóle uwierzyć. Te turbany, dzidy! to jest kosmos po prostu. Pięknie opisałaś, pięknie pokazałaś. Zdjęcia fantastyczne i tak wspaniale oddają klimat. Rzeczywiście, świątynia robi niesamowite wrażenie zarówno nocą jak i za dnia. Ich religia jest faktycznie niezwykła, to nawet ja ateista przyznaję. Tematu nie rozwijam, bo jak patrzę co się dzieje u nas to mnie trafia po prostu. Cieszę się, że popełniłaś kolejny hinduski wpis i czekam na kolejne, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałaś komentarz za mnie, lepiej bym tego nie zrobił... 😁

      Usuń
    2. Dzieki Gabi. Byłabys zachwycona Amritsarem. W Delhi jak pamietam też byliśmy. Bardzo fajne miejsce. Zreszta u Sikhów jest zawsze super:))

      Usuń
  2. Baaaardzo, ale to baaaardzo ładnie! 😀
    Miejsce jest niesamowite, foty super, a resztę załatwiła Gabi! 😀 🤣

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowna relacja, zupełnie nieznany mi kraj. Piękne zdjęcia.
    Z ogromną przyjemnością obejrzałam, niezwykłe to wszystko. Dla mnie kosmos.
    Dziękuję Ula za tak piękny wpis.
    Pozdrawiam serdecznie :-)
    Irena - Hooltaye w podróży

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Irenko. Cieszę się, że Cię zainteresowałam. Ja jestem trochę świrnięta na punkcie Indii.Kazdy ich kawałek wychwalam. Amritsar i jego Złota Świątynia ma niezwykły klimat. Warta jest ODWIEDZENIA, Zdecydowanie. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Ula kolejne niezwykle ciekawe miejsce i cieszę się, że piszesz o religii Sikhów. Czy do świątyni wchodziliście? Pamiętam, że taksówkarze, to często sikhowie. Zaskoczyli nas gdy w Delhi byliśmy w ich centrum świątynnym. Otrzymaliśmy tam broszurkę z historia religii itp. w języku polskim. Część ochotników czyściła buty pielgrzymów. Tez zjedliśmy w podobnych okolicznościach posiłek i byliśmy w ich kuchni. Odżyły wspomnienia dzięki Twojemu wpisowi :)Dobrze, że zajrzeliście tam też nocą. Piękne zdjęcia. Dzięki za moc wrażeń, pozdrawiam Malgosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Świątyni zajrzeliśmy, własnie w nocy. Ja jestem zafascynowała tą religią i ta grupą ludzi w Indiach. Wzbudzają zawsze mile uczucia. Każde z nimi spotkanie jest niezwykle. Złota Świątynia jest szczególnie piękna. W Delhi w Sikhijskiwj Świątyni też byliśmy. Też nam się bardzo podobało. Ach jak bym znów pojechała do Indii. Dziękuję i pozdrawiam

      Usuń

Copyright © PODRÓŻE Z KORDULĄ , Blogger