BARWY RADŻASTANU- Mount Abu

Do Mount Abu zagląda stosunkowo mało turystów.  Choć to cały czas Radżastan, to jednak nie znajdziemy tu tylu białasów , jak gdzie indziej. Nie ma tu  potężnych  fortów, ani pustyni. Nawet żar lejący się z nieba nam tu nie grozi. To jedyne takie miejsce w Radżastanie, gdzie odpoczniemy od upałów . Ten górski zakątek zaskoczy nas rześkim powietrzem, licznymi rzekami, jeziorami i egzotyczną zielenią.
Schowane pomiędzy wzgórzami Aravali , w pobliżu granicy z Gujaratem, stanowi cudownie zieloną  oazę w zakurzonym pustynnym krajobrazie Radżastanu . Skalisty płaskowyż osiaga w najwyższym  miejscu 1700 m npm. Miasteczko , w którym można się zatrzymać położone jest na 1200m. Sami widzicie, że na tej wysokości musi być komfortowa temperatura. Drogą wijącą  się coraz wyżej  dojeżdżamy do miasteczka. Krajobraz za oknem  z każdym metrem w górę  staje się coraz bardziej zielony.



Po dwóch tygodniach spędzonych w  suchym i gorącym klimacie pustynnym , taka zieleń dookoła jest jak balsam. W Mount Abu spędziliśmy trzy noce i trzy dni. Zakwaterowanie mieliśmy  iście królewskie. Zadbał o to nasz przyjaciel  Amit z Bombaju. Zarezerwował dla nas cały apartament , żeby nie powiedzieć willę, która kiedyś służyła rodzinie jakiegoś Maharadży. Wszystko utrzymane było  w klimacie kolonialnym. Żyć , nie umierać:))) Obecnie w Indiach wiele pałacyków zamienionych jest  na klimatyczne hotele.  Zobaczcie sami  w jakich luksusach pławiliśmy się:)))

  Otoczenie hoteliku było rajskie. Bujna roślinność wlewała nam się wręcz do  pokoi.

Wyspani i wypoczęci następnego dnia z samego rana ruszyliśmy na  ekspolacjię okolic Mount Abu. A jest tam co robić. Zaczęlismy od spaceru wokół malowniczo położonego  Jeziora NAKKI, otoczonego  skalistymi wzgórzami. Według legendy , a Hindusi są znani z niesamowitych legend, jezioro wykopali własnymi rękami bogowie, aby chronić się przed demonami. W języku hindi nakh oznacza paznokieć  i stąd nazwa.


Aby zobaczyć lepiej jezioro i okolice trzeba wspiąć się na okoliczne wzgórza. Jedna z najbardziej rozpoznawalnych skał  to Toad Rock. Rzeczywiście skała wygląda jak ropucha chcąca wskoczyć do jeziora.

Pod skałą mały sklepik dla spragnionych wędrowców.
Jezioro, jak wiele jezior w Indiach jest świete. Wokół niego rozlokowały są liczne świątynki dzinijskie. A w dalszej odległości od miasta pielgrzymi mogą odwiedzić większe  światynie.  My niestety nie do wszystkich zostaliśmy  wpuszczeni.
Jedna szczególnie nam przypadła do gustu. Położona na uboczu i schowana w gęsto zalesionej dolinie, rzuciła na nas urok.  Trzeba sie było trochę natrudzić , aby tam  dotrzeć. 700 schodów w dół i i już jesteśmy   w Swiatyni Gaumukh .  Po drodze  rozpieszczały nas cudowne widoki na okoliczne wzgórza.

W Indiach w każdej świątyni są wierni. Hindusi są niestrudzonymi pielgrzymami. 

Nieopodal światyni jest basenik ze żródlaną wodą, to ten na zdjęciu wyżej. Woda wypływa z  łba świętego dla Hindusów byka Nandi, wierzchowca Siwy.

Do Mount Abu przyjeżdża wielu Hindusów, aby odpocząć od męczącego upału. Już za czasów panowania Anglików miejsce to było popularne. Zyskało nawet tytuł letniej stolicy Rajastanu.  Jak głoszą legendy Mount Abu było nawiedzane nie tylko przez Anglików, ale hinduscy  bogowie i boginki upodobały sobie to miejsce. Wcale się im nie dziwię. Ze względu na wysokie  góry i gęste lasy ,  Mont Abu nigdy  nie zostało najechane przez obcych władców. 

Odkrywanie okolic Mount Abu nie kończy się na odwiedzeniu kilku światyń. Popularnośc swą zawdzięcza także   hipnotyzującym  punktom widokowym  ,  z których co dzień można rozkoszować się magicznymi zachodami słońca.
Już  w galerii poświęconej Kanyakumari klik: pisałam, o hinduskim zauroczeniu zachodami  i wschodami słońca. Także i w Mount Abu mogliśmy się o tym przekonać.

Gdy przed końcem dnia zobaczysz tłumy ludzi idących  w jednym kierunku, możesz spokojnie podążać za nimi, one doprowadza Cię do miejsca , gdzie zobaczysz niezapomniany zachód słońca. 
Hindusi z tego  momentu dnia robią wielkie wydarzenie. Obserwacja ich zachowań dostarcza nie mniej atrakcji niż sam zachód.  


Byłabym zapomniała o jednym ważnym miejscu w Mount Abu.  Otóz w tej górskiej oazie  ulokował sie Uniwesytet Duchowy  Brahma Kumaris. Ta międzynarodowa organizacja  uczy pozytywnych wartości duchowego zrozumienia  i medytacji. Była osmiokrotnie nagradzanya przez ONZ za wkład szerzenia pokoju na świecie.
Na koniec chce Wam pokazać, jakich ludzi tam spotkaliśmy  i jak z grubsza wygląda to miasteczko. To były trzy cudowne dni. Z perspektywy czasu i miejsc jakie odwiedziliśmy w Indiach, muszę stwierdzić, że gdybym teraz miała wybrać miejsce do odpoczynku , nie zawahałabym się i wskazała  bez zastanowienia na Mount Abu. Jeśli tylko będziecie w Radżastanie,  jedzcie tam koniecznie, a nie będziecie żałować.



Wszystkie zdjęcia z posta zawsze można obejrzeć w  formie pokazu slajdów klikając na jakąkolwiek fotkę z bloga.     Dziękuję i pozdrawiam Urszula






















8 komentarzy:

  1. Pięknie! :) chętnie bym tam parę dni odpoczęła

    OdpowiedzUsuń
  2. Magiczna relacja. Kolorowo i egzotycznie.
    Cudowne miejsce, a hotel mieliście fantastyczny-)
    Pozdrawiam Ula!
    Irena-Hooltaye w podróży

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witajcie Hooltaye , Indie sa magiczne. Nigdzie nie ma takiej magii, jak tam. Hotelik naj ze wszystkich naszych hoteli. Fajnie , że wpadłas Irenko, Cieszę się, że się podobało i , że zostawiłaś ślad w postaci komentarza. Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  3. Piekne miejsce odkryliście. Apartament powala. Zdjęcia śliczne. Chłodno i zielono, do tego zero turystów, Po zgiełku wielkich indyjskich idealne miejsce na złapanie oddechu,
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Gabi:)) Ty wiesz , jakie Indie sa magiczne i wyjatkowe. Tam jest wszystko. Jest zgiełk i jest spokój. Chyba za nimi teknię coraz bardziej. Jestem szczęśliwa, że ktos mnie czyta i zaglada . Z jeszcze większa radoscią bede spisywała swe podróznicze wspomnienia. Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  4. Piękne miejsce, bardzo kolorowe. Ludzie na zdjęciach zawsze zatrzymują mój wzrok. Hotel niesamowity. Mogliście się poczuć jak maharadżowie . Dzięki za odkrycie Mount Abu :) Pozdrawiam Małgosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie Małgosiu najbardziej interesują zawsze ludzie. A tam o spotkania z ludźmi nie trudno. Są otwarci, ciekawi, szczerzy w okazywaniu uczuć i na dodatek tacy piękni. Dziękuję za wizytę i zainteresowanie postem. Pozdrawiam.

      Usuń

Copyright © PODRÓŻE Z KORDULĄ , Blogger